piątek, 31 grudnia 2010

Magdalena Hachuła - fotografia

"Moja mała Ojczyzna"














Żabnica jest miejscowością położoną u stóp Pilska, Rysianki i Romanki
w Powiecie Żywieckim. Z Żabnicy pochodzą moi pradziadkowie, dziadkowie i moi rodzice. Cała moja rodzina posiada góralskie korzenie, do których jestem bardzo mocno przywiązana. Dlatego w temacie mojej pracy dyplomowej pragnę pokazać piękno jakie tkwi w tym co swojskie i proste, poprzez ukazanie okolic Żywca,
a szczególnie moją Żabnicę i jej przodków.
 Żywiec jest miasteczkiem wokół, którego skupiają się liczne wioski, które zasiedlają ludzie tworzący niesamowicie mocno zakorzenioną kulturę - lasi, dolanie
i górale. To właśnie dzięki nim te miejsca stały się dla mnie wyjątkowe. Dlatego praca przedstawiona za pomocą trzynastu czarno—białych fotografii w formacie 50/70 od strony mieszczańskiej jak i wiejskiej, ukazuje to co jest moją małą Ojczyzną, opowiada kim jestem i skąd pochodzę. Przeplata się z historią i dotyka mojej rodziny, jako tej ,która wpoiła we mnie pewne wartości i szacunek do tego miejsca i jego kultury.
W mojej pracy pokazuje to co jest dla mnie naprawdę ważne, świat widziany moimi oczami. Miasto Żywiec, jego mieszkańców, Żabnice hale, lasy, polany i ludzi bliskich memu sercu. Pragnę przedstawić świat którego poznaję , który mnie zachwyca
i  otacza na co dzień, świat  do którego przynależę od początku.


Magdalena Hachuła

Michał Marzec - rysunek i rzeźba

"Podkoszulek"
 




    Moja rzeźba przedstawia podkoszulek, będący niejako reprezentacją mojej cielesności, wyrażonej w medium rzeźbiarskim, ma być również moim autoportretem wewnętrznym. Podkoszulek który, jest tematem jak i głównym powodem powstania tej rzeźby, jest moim zdaniem sam w sobie bardzo bogaty w skojarzenia i treści które ze sobą niesie. Zarówno jego stosunek do ciała ludzkiego jak i sam jego krój, fason czy kolor może nasuwać nam dużo skojarzeń jak i różnorodnych informacji na temat jego posiadacza.
Podkoszulek jako część garderoby w naszym klimacie jest najczęściej noszony pod innymi ubraniami – jest niejako ukryty przed światem zewnętrznym. Jest jakby jedyną ostatnią warstwą chroniącą nas przed poczuciem skrępowania, wynikającym z niezbyt rozpowszechnionego w naszym społeczeństwie przyzwolenia na epatowanie widokiem nagości pewnych partii ciała. Dobrym przykładem może być tu Wielka Brytania gdzie widok nagiego męskiego torsu jest niedopuszczalny. Moim zdaniem podkoszulek w sensie społecznym jest dla nas tym samym, czym jest naskórek dla naszego organizmu w sensie biologicznym. Przez swój niesformalizowany wygląd umożliwia on nam kontakt z otoczeniem na określonej płaszczyźnie i daje nam możliwość swobodnego i niezobowiązującego wyglądu, chroniąc nas jednocześnie przed złym samopoczuciem lub skrępowaniem. Podkoszulek jest tu jakby jedną z ostatnich dopuszczalnych form przejawu rozluźnienia ubioru, pozostającą jeszcze w sferze dobrego smaku.
Podkoszulek jako część naszego stroju zapewne jest najczęściej zakładanym i noszonym elementem. Jako taki jest także czasami nośnikiem określonych treści ułatwiających nam identyfikację poglądów danej osoby – stąd moim zdaniem wynika jego chyba największa popularność wśród reklamodawców.
     Ponadto podkoszulek jest również częścią garderoby, noszoną najbliżej ciała spośród wielu innych ubrań zakładanych powyżej pasa i jako taki jego obecność na naszym ciele jest rzeczą najczęstszą a wręcz i oczywistą. Ze swej natury jako pierwszy znajduje się na ciele i jako taki to właśnie on z pośród pozostałych ubrań daje nam najwięcej pełnych i niezafałszowanych informacji o budowie fizycznej ciała na którym się znajduje. Takie też założenie przyjąłem rzeźbiąc swój podkoszulek. Chciałem by przemawiał on prostotą formy, połączoną z dyskretnym i nie nachalnym szczegółem – który jest moim zdaniem – tak samo jak u człowieka skromność i umiarkowanie jego największą wartością. Ta rzeźba jest niejako spowiedzią z wartości w które jeszcze usilnie wierzę pomimo iż obserwuję odwrócenie się od nich i zatracanie ich we współczesnym nam świecie. Jest ona alegorią tego co najbardziej cenię i poszukuję u ludzi.
     Ta rzeźba przedstawia podkoszulek spoczywający na ciele, konkretnie moim ciele. Wyrazem i metaforą jego symbolicznej bliskości z moją naturą jest jego redukcja do ciała w miejscach gdzie przylega on do niego najbliżej, kiedy na nim spoczywa. Natomiast metaforą wyznawanych przeze mnie wartości są tak delikatne elementy jak szwy, fastrygi, czy sutki.

czwartek, 30 grudnia 2010

Magdalena Szostok - fotografia

"Metafizyczna melancholia"













    Seria czarno–białych fotografii przedstawia miejsca, które są mi najbliższe. W większości to krajobrazy Podbeskidzia, które znam od dziecka. Gdy byłam mała budziły we mnie ciekawość, chęć odkrywania i podziwiania ich. Zakątki te, w różnych porach dnia i roku wyglądały inaczej. Wraz z nimi zmieniałam się także ja. Można je nazwać moim intymnym dziennikiem wspomnień. Zdjęcia są powiązane ze sobą w pewną całość, która jest dla mnie swoistą retrospekcją przywołującą dzieciństwo. Starałam się najwierniej ująć w tych pejzażach nutę nostalgii i zamyślenia. Dość mocny kontrast zdjęć podkreśla ich dramatyczność.
    Symboliczne uczestnictwo ludzi i ich działań w moich fotografiach pozwala stwierdzić, iż jestem osobą żyjącą na uboczu, na peryferiach wielkich miast. Bezruch fotografii, wyludnienie, apatia skłaniają do tęsknoty za wartościami. Są to naturalne, ludzkie emocje, których każdy z nas doświadcza.
    Przy użyciu realistycznych środków powstał przygnębiający pejzaż emanujący sennością, lekką nierealnością oraz metafizycznością.

Magdalena Szostok

Maria Honkisz - malarstwo

"Metafora życia"


     Cykl pięciu obrazów pt. Ulice ludzi, pani Marii Honkisz malowanych na płytach to metafora. Być może dla autorki nie było to intencją. Gdyby  chodziło jej o metaforę, może byłaby przegadana lub w inny sposób nieprzekonująca.  Ale tak nie jest. Bo przedmiotem zainteresowania autorki są ludzie w przestrzeni miejskiej, niedawno zaobserwowani i utrwaleni przez nią w obiektywie fotograficznym. Autorka nie wstydzi się fotografii, wręcz z niej czerpie, wpisując się nie tylko w sztukę obecną, ale i w tradycję. Nie jest zresztą w tym odosobniona, bo znaczenie fotografii (jako zapisu) wzrasta w obliczu dewaluacji indywidualistycznych postaw i estetyk, które z trudem wytrzymują presję dzisiejszego czasu. Kolorystyka nie całkiem poddaje się fotograficznemu automatyzmowi. Jest głęboko przemyślana i poddana daleko idącej dyscyplinie. Autorka porusza się w tonacji szarości oscylując w kierunku tonów bliskich czerni i bieli, wprowadzając w przemyślanych miejscach akcenty m.in. czerwieni i błękitów. Mądrze, bez rozrzutności waży tonację, zawsze uwzględniając człowieka i otoczenie.
                   Własnoręcznie wykonana fotografia daje jakaś gwarancje, że świat na niej odbity realnie istnieje. Jest to bardzo istotne wobec  zagrożeń rzeczywistości „pozornych obrazów”, w której coraz częściej nie wiemy, co jest rzeczywistością, a co nią nie jest. Wpisuje się w głęboką już tradycję. Myślę o amerykańskiej, począwszy od malarstwa Edvarda Hoopera, choć ten był raczej realistą, poprzez tradycję hiperrealizmu. Nie mówię o  fotorealizmie, bo ten przypisuje się raczej Europie (Ewa Kuryluk). Amerykańskie inspiracje Marii Honkisz nie są jedynymi. Poprzez Amerykę trafia ona rykoszetem na powrót do Europy 17-wieku i malarstwa Vermeera van Delft, które było tęsknotą Amerykanów za tradycją. Myślę tu nie tylko o malarstwie  Hoopera, ale też Alexa Colvillea- malarza przedhiperrealistycznego, który namalował obraz pt. Pacyfik z postacią na tle  szklanego, otwartego wnętrza z rewolwerem na pierwszym planie.  Zarówno Colville, Hooper, ale wcześniej Vermeer van Delft sięgają głębiej niż zewnętrzny opis. Ujawniają relację człowieka i otaczającego go świata. Podczas gdy w obrazach Vermeera mamy do czynienia z intymnymi wnętrzami, do których  jedynie wpada światło z okna, oświetlając postać i urokliwe martwe natury, to już w obrazie Alexa Colvillea mamy do czynienia z wnętrzem  otwartym na zewnątrz, przejrzystym w obie strony. Myślę  tu o obrazie Marii Honkisz przedstawiającym dwie postacie usytuowane we wnętrzu. Zwraca  uwagę  przestrzenność zamkniętego, ale przejrzystego, bezosobowego wnętrza i rozległy widok za nim. Usytuowane blisko siebie postacie patrzą jakby w niezależnych  kierunkach. Cechy metafory, które tu występują posiadają też inne obrazy przedstawiające zwykłe postacie na ulicy. Obraz siedzącej na ławce na pierwszym planie kobiety z jakimś bagażem, jakby odpoczywającej na chwilę, przed dalszą drogą. Otoczenie stanowią rozpoznawalne realia naszych ulic - fragment reklamy oraz czerwononiebieski kosz na odpadki. Obraz odczytałem jako zapis wędrówki, którą każdy z nas codziennie wykonuje. Wędrówka jest metaforą losu, w tym przypadku dzisiejszego człowieka. Także w tytule cyklu zakamuflowana jest ta metafora. Występują w nim dwa elementy znaczące: człowiek i rodzaj drogi. I nie jest to wędrówka po wytyczonej drodze, raczej po bezdrożach. Czasem tej wędrówce towarzyszy zmęczenie, jak w obrazie z centralnie  usytuowanym człowiekiem siedzącym pomiędzy niebieskim plastikowym pojemnikiem a grupą wyprostowanych dalszoplanowych sylwetek ludzkich. Także w obrazie przedstawiającym siedzącego na bruku grajka, dającego muzyką znać o swoim istnieniu pośród anonimowych, przechodzących obok ludzi,, jest podobny problem. Chciałbym zwrócić uwagę na techniczną stronę tego obrazu. Autorka  w stonowanej kolorystyce wykorzystuje ekspresję jaką niesie ze sobą fotografia. Postać nieruchoma jest ostra, postacie w ruchu jakby zamazane. To też ma sens metaforyczny.  
               Chciałbym powiedzieć jeszcze o jednej sprawie. Duże formaty obrazów ze zrozumiałych względów złożone są z dwóch części. Nie ma w tym intencji dramaturgicznych. Dostrzegłem tu intuicyjne porządkowanie wartości. W obrazie ze szklanym wnętrzem  obie postacie są po jednej stronie, bezosobowe techniczne formy po drugiej. W następnym obrazie siedząca kobieta z wózkiem dominuje w jednej części. W drugiej zaś kosz na odpady. Obraz kobiety z parasolem podzielony jest między zbliżenie siedzącej postaci a głębię ulicy. Podział obrazu z grajkiem przebiega pomiędzy nim a ogromną postacią bez twarzy w płaszczu, dobrze zresztą namalowaną .  W innym obrazie postać na schodach rozcięta jest na dwie części.  W jednym segmencie obrazu jest kosz na śmieci, w drugim wyprostowani ludzie. Wśród nich jedna postać też trzyma  wózek z bagażem w swojej wędrówce.   

     Obrazy pani Marii Honkisz oceniam bardzo dobrze.

dr Ireneusz Botor




Szymon Brandys - multimedia

"Totem"





     Film jest autorską realizacją, w której poruszono temat stwarzania lub raczej ożywiania świata, jednak scenariusz nie został oparty w sposób bezpośredni i dosłowny na żadnej doktrynie religijnej, chociaż wierzenia i mitologie różnych ludów były pewną inspiracją.Główną inspiracją do filmu była „2001: Odyseja Kosmiczna” (1968) Stanley'a Kubricka co można dostrzec w samym Totemie, który wyraźnie nawiązuje do tajemniczego Monolitu z filmu Kubricka. Również dzieła filmowe Godfrey'a Reggio, producenta i reżysera słynnej Trylogii Quatsi (Koyaanisqatsi, Powaqqatsi i Naqoyqatsi), miały istotny wpływ na sposób narracji występujący w filmie Totem.  
    Zamierzeniem tego filmu było przekazanie widzowi niewerbalnej historii o treści zachęcającej do chwili refleksji o powstaniu życia w znanej nam formie oraz zasugerowanie, że być może w wielu przekazach na ten temat różnorodnych kultur występujących na Ziemi, są gdzieś ukryte ziarenka prawdy o tym skąd pochodzimy. Mam nadzieję, że cel ten został osiągnięty.



Szymon Brandys

środa, 29 grudnia 2010

Małgorzata Skrzypczyk - malarstwo

"Zapomniany portret"











       Zdarzają się sytuacje, kiedy miejsce naszego zamieszkania -  dom w tradycyjnym rozumieniu tego słowa lub  rodzinę tracimy z przyczyn od nas niezależnych.  Jedną z przyczyn takiego stanu  jest podeszły wiek…
       Moja praca jest  malarską próbą opisu pewnej osoby, która  od paru lat znajduje się w takiej sytuacji.  Postacią tą jest Pani Emilia, mieszkanka cieszyńskiego Domu Pomocy Społecznej.  Niewątpliwie to osoba nieprzeciętna, tak zwana ,,żywa historia”. Mieszkanka DPS ma 93. lata, doskonale pamięta swoje życie i lubi dzielić się swoją historią. Praca opowiada o osobie, która przeżyła cztery pokolenia,  wojnę oraz wiele ciężkich chwil, mimo tego potrafi ciągle cieszyć się życiem oraz prezentować niezłomną postawę.  Jest  próbą spojrzenia na miejsce będące  zamiennikiem  ,, typowego’’ domu,  jednocześnie  inicjatywą mającą na celu przeniesienie jego namiastki  w inne miejsce.  Zabieg ma na celu ukazanie miejsca którego zazwyczaj nie zauważamy, zagadnienia starości  o którym zazwyczaj  nie myślimy.  Jest wynikiem wielu spotkań i rozmów z bohaterką.  W moim odczuciu również próbą przełamania stereotypu starości,  którą to zazwyczaj kojarzymy z narzekaniem  oraz krytyką młodych pokoleń, zapominając o bezcennym bagażu doświadczeń ludzi starszych.
     Praca składa się z obrazów olejnych w formacie od 25x 30 cm    do 100x100 cm . Cykl składa się z  trzech części, które mają na celu odtworzenie  wybranych  przeze mnie fragmentów życia bohaterki.  Pierwsza to  portret pani Emilii oraz jej współlokatorek.  Część druga to malarskie interpretacje przeszłości. Na kolejną  składają się kolaże  zawierające elementy zgromadzone wewnątrz jej aktualnego miejsca zamieszkania. W  skład których wchodzą  elementy z pracowni w której tworzy, czasopisma  które czyta itp.  Dopełnieniem pracy jest opowieść naszej bohaterki,  wspominającej swoje życie, Cieszyn, oraz przełomowe dla niej momenty .  Głos bohaterki wydobywa się z trzech źródeł.  Jeżeli nie podejdziemy wystarczająco blisko  pojedynczego źródła, dźwięki będą się zagłuszać, niczego się nie dowiemy, nie poznamy nawet fragmentu opowieści. Kiedy znajdujemy się pomiędzy źródłami dźwięku mamy do czynienia z poczuciem chaosu,  rozdrażnienia, brakuje nam punktu odniesienia, czegoś stałego. Ukojeniem dla tego uczucia jest podejście do konkretnego źródła dźwięku, przy którym możemy wysłuchać dany fragmentu opowieści. Żyjemy w czasach ciągłego biegu, natłoku obowiązków, często zapominamy o innych , ludzie starsi oraz bezdomni zaliczają się w dużej mierze do tej grupy.  Podobnie jak z dźwiękiem jest z ludźmi, nie podchodząc wystarczająco blisko, nie poświęcając danej osobie odpowiedniej ilości czasu, nie zrozumiemy jej,  niczego się  nie dowiemy, nie damy ukojenia tej osobie ani sobie.
Małgorzata Skrzypczyk

Beniamin Żak - malarstwo

"Wnętrze"






             Cykl obrazów był niejako odbiciem osobistych przeżyć doświadczonych w przeciągu ostatnich lat. 
     W swoich pracach przedstawiłem opuszczone hangary, stare hale, poprodukcyjne magazyny. Miejsca gdzie niegdyś tętniło życie.  Lecz z różnych przyczyn losowych, zmieniły się       w pustostany, które poddały się próbie czasu. Pomimo osamotnienia i opuszczenia bijącego z ich wnętrz; z czasem życie odżyło zmieniając szare, ponure wnętrza na bujny wielobarwny wachlarz miejscowej flory. Ciepłe światło, które naznacza swoją obecność zarówno delikatnymi jak i ostrymi płaszczyznami barwnymi wprowadza pozytywna nastrojowość. Cykl jest odpowiedzią po stracie bliskiej mi osoby.
     Niejednokrotnie kierujemy własnym życiem, aby było uporządkowane, zaplanowane na wiele lat w przód, będąc przeświadczonym, iż wszystko to z pewnością nie ulegnie zmianie. Wystarczy jedna krótka chwila abyśmy tracąc bliskich zmienili się w pustostany  w których życie zawisło w nieprzebranej pustce. Prace są pewnym etapem mojego życia, który jakoby obrazuje moje własne odrodzenie. Pewne wartości pozostawione po bliskiej osobie zaowocowały nowym spojrzeniem na życie. Światło jest ingerencją nowego środowiska, które jakoby napędzało dalszy rozwój. Flora jest owocem przemiany.

Beniamin Żak